Forum Tokio Hotel
www.podparasolem.fora.pl -> nowe forum adminek, dla dziewczyn.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

The story about Night-kid and Tokio Hotel - OSTATNIA CZĘŚĆ!!
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
night-kid
Fanka Tokio Hotel ;)



Dołączył: 25 Mar 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z łez dziewic

PostWysłany: Sob 19:16, 25 Mar 2006    Temat postu: The story about Night-kid and Tokio Hotel - OSTATNIA CZĘŚĆ!!

Dobra, pewna osoba mnie tu zaprosiła i zaproponowala, bym dała swój opek. Więc daje. Początek jest denny, ale dalej bedzie lepiej. Obiecuje! PRZYSIĘGAM! Tylko czytajcie........


Obudziłam się w œrodku nocy, nie bardzo wiedzšc gdzie jestem i co tu w ogóle robię. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że leżę we własnym łóżku, we własnym pokoju.
Przetarłam oczy, włšczyłam bocznš lampkę, spojrzałam na zegarek - 4.30.
- Rety...-mruknęłam pod nosem i z powrotem zagrzebałam się w poœcieli. Nie mogłam jednak zasnšć. Zegar tykał tik-tak, tik-tak. DŸwięk, który zwykle w ogóle do mnie nie docierał, teraz z uporem maniaka przeszkadzał mi zasnšć. Zła zatkałam uszy poduszkš. Denerwujšce pikanie ustało. Wtedy coœ ciężkiego skoczyło mi na plecy.
- Mysza, spieprzaj. – Wysyczałam do niemal 15 kilogramowej miauczšcej kuli czarnych kłaków, która z ogromnym zainteresowaniem przyglšdała mi się żółtymi œlepiami. – No co jest? – Spytałam kota już spokojniej – Ty też nie możesz spać, co nie? Ciekawe jak to będzie. Dobrze, że będę miała cię przy sobie. – Przytuliłam kotkę mocno do siebie. Niezbyt jej się to spodobało, sšdzšc po tym, jak mnie podrapała. To już dziœ. Za niecałe szeœć godzin wsišdę do samolotu. Dwie godzinki i już jestem na miejscu. W Loitsche. Kurwa, jestem szczęœliwa jak norka, że udało mi się wkręcić w tę wymianę uczniowskš, na ale cóż, jak się umie niemiecki chyba lepiej od Polskiego, to...... No dobra œpiochu, nie opłaca się już zasypiać. Gdy tylko się podniosłam, Mysza wskoczyła na mojš poduszkę i natychmiast zasnęła. Cały rok w Niemczech. Nie żałuje, że opuszczam rodzinnš mieœcinę, przecież wrócę. Nie żałuje, że opuszczam rodziców, bo i tak rzadko ich widzę. Do kurwy nędzy, ja tu jestem nastolatkš i ja tu mam prawo traktować dom jak hotel, a nie oni! Stateczni biznesowcy po czterdziestce, też coœ. A najmniej żałuje, że opuszczam przyjaciół, bo ich nie mam. Właœnie dlatego tak bardzo zależało jej na tym wyjeŸdzie. Razem z Myszš mamy się zatrzymać u jakiejœ rodziny mieszkajšcej na przedmieœciach. Majš córkę, w moim wieku. Jeœli jest taka jak te puste laski z mojej klasy, to słowo daje, zrobię sobie powtórkę z Historii. A dokładniej z drugiej wojny œwiatowej. Co ma być, to będzie. Kurwa, co z tym czasem? Chyba zegarek mi stanšł. Dobra, położę się jeszcze. No tak, zapomniałam, nie położę się. Chyba, że mam życzenie, by mój kot zrobił mi pazurkami operację plastycznš.
- Pibi pipibiiii – Zabrzęczała komórka. Kto jeszcze oprócz mnie cierpi na bezsennoœć? Odczytałam następujšcš wiadomoœć: „ Alka, czemu cię kurwa tu nie ma? Zajebista imprezka” Od: Paula. No tak, cała moja klasa. Majš mnie totalnie gdzieœ i nawet nie wiedzš, że wyjeżdżam. Będš mieli zaskoczkę, że taka nic nie warta Alka wyjeżdża do Niemiec. A jeszcze do Loitsche! Chyba stała bym się nagle najbardziej popularnš dziewczynš w szkole. W końcu, będę chodziła do jednej budy z Tomem i Billem z Tokio Hotel. Fakt, moja klasa, to banda dresiarzy i hip-hopowców, ale ponieważ TH sš na topie, więc wszyscy zarazili się tym owczym pędem. To takie żalosne1 Lubiš ich bo sš na topie, inaczej by ich wyœmiali. To prawie tak żałosne, jak laski piszczšce do muzyków na koncertach rockowych. Co one chłopów nie widziały? A może to tylko moje myœlenie? Ja sama jakoœ nieszczególnie podniecam się obcowaniem na co dzień z tymi bliŸniakami. To w końcu zwykli ludzie! Czemu nikt się tak nie zachwyca np. geniuszami matematycznymi, jak muzykami? I jedni i drudzy majš talent, a jeœli chodzi o moje zdanie, dobrzy matematycy sš bardziej potrzebni œwiatu, niż dobrzy piosenkarze, czy gitarzyœci. Co nie zmienia faktu, że Tokio Hotel grajš naprawdę dobrš muzę. Dobra, idę pod prysznic i kończę to filozowanie, bo mi się mózg przegrzeje.


10.30. W samolocie
Dobra, wreszcie lecę. Nawet o cudzie opóŸnienia nie ma! Mysza siedzi w koszyku w bagażowym. Martwię się o niš, lot może Ÿle na niš wpłynšć, a to może się Ÿle skończyć dla bagaży tudzież innych lecšcych zwierzšt. Około 13 powinniœmy wylšdować, tym czasem czytam jakiœ niemiecki brukowiec, ot, żeby się przerzucić na niemiecki. Mam wrażenie, że ten samolot utrzymuje w górze moja radoœć, która wprost mnie nosi. Cały rok w Niemczech! Zdała od tej powalonej klasy, popieprzonych nauczycieli i zrzędzšcych starych. Moja klasa. Kurwa 9 lat z nimi spędziłam, że też nie zwariowałam, chociaż, nie jest to takie pewne. Najpierw podstawówka. Spoko, 1-3 było czadzior. Wszyscy zgrani, młodzi i niewinni. 4-6 poczštek koszmaru. Tworzenie się klik, grupa trzymajšca władzę, kompletny brak zrozumienia dla poglšdów odmiennych od tych, które wyznawała grupa trzymajšca władze. Gimnazjum, czułam się jak w zakładzie karnym. Z naszego zgrania, młodoœci i niewinnoœci została już tylko młodoœć. Gdy w trzeciej klasie dowiedziałam się, że będę się z nimi męczyć jeszcze przez Liceum, stawałam na rzęsach i uszami klaskałam, byle by tylko się wyrwać. I udało się.

i jak to sie w tego typu okolicznoœci mówi: cdn.........

[ Dodano: 2006-02-14, 10:18 ]
12: 40 Loitsche, a dokładniej lotnisko
Bosko! Zero opóźnień. Dobra, i teraz, obładowana torbami i klatką z wrzeszczącą kotką musze znaleźć moich opiekunów. Powinni tu gdzieś stać z kartką z moim imieniem i nazwiskiem. Swoją drogą, zawsze uważałam, że te kartki na lotnisku, to jakieś przypałowe są, a teraz przyznaje, że bez nich ani rusz. O! To tamci! Kobieta i mężczyzna, na oko w wieku moich antyków. On Wysoki, postawny, żeby się powiedzieć gruby, z blond włosami i ciemnymi oczami, ona, równie wysoka, chuda z czarnymi włosami i zielonymi oczami, bije od niej to ciepło i miłość, które pokazują te matki w amerykańskich filmach. Chyba mnie zauważyli, co nie jest takie dziwne, ze względu na drącą japę Myszę. Kurwa, ale mi ten kot wieś urządza. Dobra, chyba trza podejść. Ostrożnie pchając przed siebie przeładowany wózek zbliżyłam się do machającej Pary
- Dzień dobry – Powiedziałam, a raczej wysapałam, bo Mysza zaczynała mi już ciążyć. Bardzo starałam się, by mówić po niemiecku. Podobno po paru dniach będę mówiła już automatycznie, musze się tylko przestawić, tak mówiła moja germanistka.
- Witaj kochanie! Szybko przyleciałaś, myśleliśmy, że będziemy musieli czekać! A w dodatku na Ulicy Blumella zrobił się korek, prawda Steven? Bóg raczy wiedzieć, kiedy dojedziemy1 a ty na pewno jesteś zmęczona co? – Kobieta wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Tym czasem Steven, czyli jak się zorientowałam, jej mąż, odebrał ode mnie część bagażu i ruszyliśmy w kierunku ich samochodu, srebrnej Kordoby. Faktycznie, wpasowaliśmy się w ten paskudny korek, dwa raczy większy chyba, niż ten u mnie na Tur de Polonge, kiedy to po prostu nie da się przejechać. Tym czasem Mysza rozkręcała się coraz bardziej, klatka praktycznie latała po samochodzie.
- Twojemu kotu nic nie jest? – Spytał się Steven, jego żona ciągle mówiła, nie zważając na to, że nikt jej nie słucha. Wyłapałam tyle tylko, że ma na imię Maria, a ich córka Linda i że będę z nią w klasie, ale poznamy się później, bo wyszła gdzieś ze znajomymi i Bóg raczy wiedzieć kiedy wróci.
- Nie, ona tak reaguje na sytuacje stresujące, uspokoi się na miejscu. – odpowiedziałam – Mam nadzieje – Dopowiedziałam ciszej. Jak na razie moi opiekunowie, państwo Venomus wydają się bardzo sympatyczni, nawet rozgadana pani Maria, która z niewiadomych przyczyn zaczęła omawiać przebieg ciąży kotki swojej przyjaciółki i jeśli to co mówi, to prawda, musze dołożyć wszelkich starań, my Mysza nie miała młodych.
Dobry Boże, w co ja się wpakowałam? Już 15 a my dopiero co zajechaliśmy. Jestem kompletnie wykończona. Marze o tym, by wziąć prysznic i coś zjeść.
- I tak oto Karenza zajęła pierwsze miejsce w konkursie na najlepiej utrzymany ogród – Zakończyła tyradę Maria, zatrzaskując drzwi auta – Chodź kochanie, pokażę ci, gdzie będziesz mieszkać. Steven, zajmij się bagażami i wypuść to nieszczęsne zwierzę! – Ostatnie co widziałam, nim Maria wciągnęła mnie do domu, był mój kot wbiegający na najbliższe drzewo z prędkością 200 km/h. Kobieta poprowadziła mnie schodami na górę, pchnęła pierwsze drzwi po lewej.
- Będziesz mieszkać tu, z Lindą. Chciałam ci dać oddzielny pokój, ale Linda uparła się, że będziesz mieszkać z nią. Polubicie się, jest bardzo towarzyska – Jeśli jest gadatliwa jak matka, to zainwestuje w zatyczki do uszu. Pokój był Naprawdę duży, mimo, iż dostawione łóżko zajmowało sporo miejsca. Ściany pomalowane na ciemnoniebiesko, dywan w kolorze wina, ściany powyklejane plakatami. Zwykły pokój nastolatki. Maria wyszła, ciągle gadając, czy to do mnie, czy do męża, czy do kota. Hmmmmm większość plakatów to rockowe kapele, więc nie jest źle. Pare ciuchów walało się to tu, to tam. Super, nie jest pedancicą! Na półkach stały książki, sprzęt muzyczny, jakieś kosmetyki, parę pluszaków i inne duperele. Przyjrzałam się postaciom na zdjęciach. Były to zdjęcia grupowe i nie bardzo mogłam się zorientować, która dziewczyna to Linda. Fakt, dziewczyna była bardzo towarzyska, biorąc pod uwagę liczbę ludzi na zdjęciach. Na paru z nich zauważyłam Toma i Billa.
- No no no, ale mi się współ lokatorka trafiła, dziewczyny robiły by w gacie z zazdrości – Pomyślałam wyobrażając sobie miny moich koleżanek z klasy.
- Aluś! Chodź coś zjeść!- Zawołała z dołu Maria. Kurczę, czy to wypada poprosić ją, by nie mówiła do mnie Aluś? Chyba nie. Zeszłam na dół. W kuchni, przy stole siedział Steven, drapiąc za uszkiem mruczącą z zadowolenie Myszę. Na stole stała herbata i kanapki.
- Oho, Mysza kupiona – Zauważyłam z uśmiechem
- Chyba mi się należy po tym, jak z sąsiadem ściągnęliśmy ją z drzewa – parsknęłam śmiechem, oblewając się herbatą. Tym czasem Maria WCIĄŻ gadała, tym razem do telefonu, najwyraźniej zdawała którejś ze swoich przyjaciółek relacje z mojego przyjazdu.
- Ty naprawdę dobrze mówisz po niemiecku, aż dziw bierze, że jesteś z wymiany- Zagadnął Steven
- No cóż, robiłam wszystko, byle by uciec od mojej klasy – Westchnęłam cicho
- A co była z nią nie tak?
- Łatwiej było by powiedzieć, co było jak trzeba, bo tego, co było okay, było stanowczo mniej. Po prostu- była koszmarna.
- Rozumiem. Mam nadzieje, że tu będzie ci lepiej
- Ja też – Powiedziałam z uśmiechem, dopiłam herbatę i poszłam się rozpakować. Potem pod prysznic. Mmmmmmmmmmmm jak dobrze. Gorąca woda....... Od razu poczułam się lepiej. Gdy skończyłam, było po 16. Wyjątkowo ciepły początek wrześnie. Słońce pomału chyliło się ku zachodowi. Moja ulubiona pora dnia. Średnie popołudnie w końcu lata. Postanowiłam pozwiedzać miasto. Zabrałam portfel, komórkę i ruszyłam. Gdy mijałam kuchnia zakrzyknęłam
- Idę pozwiedzać miasto!
- Co co? A tak, kochana, idź, idź – powiedziała Maria i wróciła do przerwanej rozmowy. Kurwa, co za bezstresowi, luzaccy rodzice. Moi obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Może to dlatego, że stracili już jedno dziecko? Mysza tymczasem beztrosko bawiła się ze Stevenem. Miasto mnie urzekło. Jest śliczne! Prawie tak, jak mój ukochany Kazimierz dolny. Mała mieścina położona za Warszawą. Mój raj. Byłam tam trzy razy i zawsze niemal płakałam, gdy wyjeżdżałam. To najpiękniejsze miasto na ziemi i nikt mnie nie przekona do zmiany opinii. Ale Loitsche też było piękne. Nie była to taka metropolia, jak choćby Warszawa, ale też nie wieś, typu Inajiki. Nie, jest troszkę chyba większe od mojego. I gdy tak sobie szłam, a promienie słońca lizały moją twarz, i czułam na sobie wzrok chłopców, czułam się świetnie. Trzeba przyznać rację. Niemki były koszmarnie brzydkie. No, może nie tak brzydkie, jak Aśka S, ale brzydkie. Chodziłam tak i chodziłam, podziwiając zabytki miasta ( oklejone miejscami plakatami, głównie Tokio Hotel) aż zaczęło się ściemniać, a ja poczułam głód. Weszłam do pobliskiej restauracyjki. Była cicha, i przytulna. W tle grała muzyka klasyczna, w przyciemnionym blasku świec widziała kilka osób, głównie zakochanych par. Usiadłam przy jednym ze stolików i zamówiłam pizze. Po chwili, kelner przyniósł sztućce i ........ cole
- Przepraszam, nie zamawiałam tego – powiedziałam z uśmiechem
- Tak, wiem. To od tamtych chłopaków – Odpowiedział wesoło puszczając oko i wskazując kciukiem za siebie. Faktycznie, siedziało tam czterech śmiejących się chłopców, co chwila zerkających na mnie. Kiwnęłam w ich stronę głową, dziękując za napój. Odebrali to jako zaproszenie i po chwili siedzieliśmy razem, pijąc, jedząc i żartując. Tak właściwie, to ja jestem w Niemczech, czy we Włoszech? Chyba to pierwsze, zwarzywszy na to, że mówię po niemiecku. Czas szybko nam leciał, naglę, spojrzałam na zegarek. O KURWA! Po 10! Zawołałam kelnera i już chciałam płacić, gdy Jonas, wesoły blondyn z rozczapierzonym fryzem powiedział
- Nawet mowy nie ma! Płacić za tak piękną kobietę, to zaszczyt, po za tym, poznaj gościnność Loitsche – Inni mu ochoczo przytakiwali. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i szybko wybiegłam na ulice. Było już ciemno. Cholera jasna1 i którędy teraz? Mimo doskonałej orientacji w terenie, za cholerę nie wiedziałam, gdzie jestem. Gdy tak stałam pośrodku placu, rozglądając się wokół nerwowo, i próbując sobie przypomnieć drogę powrotną, usłyszałam głos jakiegoś chłopaka:
- Sorry, masz mapę? – mapę? Po cholerę mu mapa, tu i teraz, w takich ciemnościach? Stał za mną, i poza światłem latarni i nie widziałam jego twarzy.
- Po co ci mapa?
- Bo się zgubiłem w twoich oczach. – Podszedł i stanął naprzeciw mnie. I wtedy zobaczyłam go w świetle latarni. Tom Kaulitz. No tak, każda inna dziewczyna na miom miejscu, gdyby Tom powiedział to do niej, rzuciła by mu się na szyje i Bóg wie co jeszcze. No tak. Każda inna, ale nie ja! Uśmiechnęłam się tylko i odpowiedziałam
- Dzięki, już zdążyłam się przekonać, że tu są jakby włochy północy, ale żarty na bok. Ja naprawdę się zgubiłam.
- To widać, że nie jesteś tutejsza. Za ładna jesteś – Zarumieniłam się, bo chodź wiedziałam, że mówi tak do co drugiej dziewczyny, jestem łasa na komplementy
- Jestem z Polski, z wymiany uczniowskiej. Wyszłam zwiedzić miasto i zabłądziłam. Moi opiekunowie pewnie się zamartwiają.
- No cóż, nie powinnaś chodzić sama po ulicach o tej porze. Loitsche w nocy nie jest bezpieczne, zwłaszcza dla pięknych Polek – Uśmiechnęłam się i pokazałam moje glany – Aha. No skoro tak. Jak się nazywają twoi opiekunowie?
- Maria i Steven Venomus.
- Nie żartuj! Starzy Lindy Venomus?
- Er, chyba tak, a co?
- To moja kumpela, już z miesiąc temu się chwaliła, że będzie miała wyłączność na laskę z Polski. Gadanie typowe dla Lindy.
- A co? Nie jestem laska? - Uśmiechnęłam się filuternie
- Jesteś, ale wątpię, by kto ktokolwiek miał na ciebie wyłączność. Chyba, że zostawiłaś w Polsce chłopaka?
- Nie, jestem wolna jak ptak.
- Dobra, my tu gadu-gadu, a późno się robi, chodź, odprowadzę cię – I poszliśmy. Nie no, ja tu zostaje i do tej zapyziałej Polski nie wracam! Tylu Gentelmenów jednego dnia?
- A w ogóle, Tom jestem. Tom Kaulitz
- Taaa, wiem. Tokio Hotel. Masz brata bliźniaka, Billa. Polska nie jest aż takim zadupiem, żeby nie było tam o was głośno.
- Nawet przez chwile tak nie pomyślałem. Ale to tak głupio się nie przedstawić. No i pomyślałem, że może mnie nie poznałaś?
- Poznałam, ale wybacz, gra w sławnej kapeli rockowej to za mało, żebym cię traktowała, jak kosmitę. Chyba, że chcesz, bym cię tak traktowała?
- Nie, w życiu! Cieszę się, że traktujesz mnie jak zwykłego chłopaka, od kąd wydaliśmy płytę, zdarza się to coraz rzadziej.
- Ale chyba tego nie żałujesz?
- Nie, piękna nieznajoma
- Weź tak nie mów!
- Czemu?
- Bo to nie prawda.
- Prawda. Jesteś piękna i jesteś nieznajomą.
- Mam imię.
- Więc może mi je zdradzisz? Wtedy nie będzie piękną nieznajomą, ale piękną............
- Tom, ja mam glany. Nie wiem czy wiesz, ale oberwanie z glana boli.
- Ale co ja takiego powiedzialem?
- Tom, do cholery! Nie jestem taka głupia, by dać się zbajerować na byle tekst o zgubieniu w oczach i o pięknej nieznajomej
- Ale się rumieniłaś!
- To z zimna – No, może nie do końca z zimna, choć robiło się chłodno.
- Dobra, dobra, nie ważne. Więc jak masz na imię?
- Po Polsku, czy po Niemiecku?
- A jak wolisz?
- Moje imię po Polsku brzmi Alicja i nie znoszę go! Więc mów mi z Angielskiego, Aliszia, Liszja, albo Li
- Jak sobie życzysz, Li. – i zapadło takie niezręczne milczenie. A może tylko mi się zdawało?
- Będziesz w klasie z Lindą?
- Tak, raczej tak.
- Więc będziesz i ze mną.
- To dobrze,, czy źle?
- Sama oceń. No, to tu. Jesteśmy na miejscu. – Faktycznie, staliśmy przed domem, z którego wyszłam parę ładnych godzin temu. Spojrzałam na zegarek. Za piętnaście 11! Zabiją mnie, już pierwszego dnia. Ale, mimo iż było tak strasznie późno, nie potrafiłam jakoś wejść do środka. Tom też nie odchodził. Tylko tak staliśmy obok siebie, patrząc na dom, jak na dzieło sztuki.
- No to, do jutra- w końcu powiedział Tom i nim się zdążyłam zorientować, cmoknął mnie w policzek. Poczułam na skórze chłód metalowego kolczyka. Tom pomału zniknął mi z oczu, a ja tak stałam, patrząc za nim. Nie no kuwa mać!!!!!! Ja się nie mogę w nim zakochać! To żałosne, beznadziejne! Weź się w garść! Powtarzałam sobie i z duszą na ramieniu weszłam do domu. Państwo Venomus siedzieli spokojnie przed telewizorem, oglądając serial i pijąc herbatkę. Maria co chwila komentowała akcję. Mało mi gały z orbit nie wyszły na ten widok. Stałam tam i wytrzeszczałam gały, aż Maria mnie zauważyła
- O! Jesteś już kochanie! Świetnie! jak wycieczka? Udana?
- Uhum – Wymamrotałam tylko
- Doskonale, idź teraz na górę, Linda już czeka. – I wróciła do serialu.

O 23, słaniając się na nogach, doczłapałam się do pokoju, gdzie moja współlokatorka siedziała na wyrku, w piżamie, a na uszach miała słuchawki.
Na mój widok zdjęła słuchawki i wyłączyła discmana.
-Jesteś nareszcie, czekałam na ciebie. - wysunęła się z cienia i dopiero poznałam w niej dziewczynę na zdjęciach. Że też wcześniej na to nie wpadłam! Była tak podobna do matki. - Jestem Linda Venomous. - przedstawiła się.
-Cześć, Aliszia Wit. - odparłam wpatrując się w jej pępek, który wystawał spod za krótkiej bluzeczki od piżamy. Podłapała to spojrzenie.
-Niezły, nie? - zapytała potrącając palcem kolczyk, który zadyndał nad jej pępkiem. Pokiwałam w milczeniu głową. - Mam jeszcze tu. - wywaliła język, na którym widniał, nieduży, srebrny, okrągły, wypukły kolczyk. - I jeszcze to. - odwróciła się do mnie plecami, zadarła bluzkę i zobaczyłam przyczajonego wilka, wytatuowanego na całej jej łopatce.
-Starzy ci tak pozwalają? - zapytałam siadając na swoim łóżku i myśląc, że niedługo wybiorę się razem z nią do jakiegoś dobrego salonu i przekuję sobie nos i zrobię jakiś czaderski tatuaż. Stary po powrocie mnie zabije, ale co mi tam.
-Myślałam, że już się kapałaś? Starają się być na topie. - odparła najzwyczajniej w świecie. - i widzisz, co ze mnie wyrosło...- widziałam. Wielka, chuda, zbuntowana, lekko satanistyczna, wulgarna i najwyraźniej jedyną rzeczą, która ją interesowała, była płeć męska w wieku od 15 do 21 lat. Była niesamowita. Poczułam, że zaprzyjaźnimy się bardzo mocno.
- Aha, czy mogłabyś wyciągnąć swojego kota, spod mojego łóżka? Nie chciałabym, żeby w nocy na mnie wlazł. - zajrzała pod łóżko. - Widzę ją tam, chyba śpi z moim szczurem.
-Co?! - podbiegłam do jej łóżka, uwaliłam się na podłodze, wytężyłam wzrok i ujrzałam smacznie śpiącą Myszę, a na jej brzuchu, zwinięty w kłębek, pochrapywał, nieduży, czarny szczur, z niebywale długimi wąsami. - Masz jakiś pomysł, żeby ich wyciągnąć?
-No. - odparła. I zaczęła skakać po łóżku Mysza wystrzeliła jak rakieta, zatrzymując się na ścianie.- No, nareszcie ktoś będzie się opiekować tym małym diabełkiem. - powiedziała i położyła sobie szczura na ramieniu. Mysza w popłochu zwiała pod moje łóżko. -A co ty robiłaś tam, na dole z Tomem Kaulitzem? – Zapytała z szelmowskim uśmieszkiem, bawiąc się kolczykiem w pępku. Nie mogłam tego znieść. Wydawało mi się, że zaraz go sobie wyrwie.

- Wyszłam pozwiedzać miasto, zrobiło się ciemno i zabłądziłam. Tom mnie spotkał i odprowadził
- Po czym obślinił cię tuż pod moim oknem – Zasugerowała wpatrując się niewinnie w paznokcie.
- To wcale nie tak! – Usiłowałam się tłumaczyć.
- Nie tak więc jak?
- Srak!!
- Nie unoś się! Ja chce cię chronić. Znam Toma i Billa od zawsze, i wiem, jak Tom traktuje laski. Ty wydajesz się fajna i nie chce, byś tak skończyła!
- Spoko, dam se rade, ale serio, on mnie tylko cmoknął w policzek! Spróbował by czegoś innego, to by po całym mieście zęby zbierał.
- No, to widzę, że martwiłam się na darem no. Witaj w Loitsche! A teraz chodź spać bo do budy trza rano wstać! – To powiedziawszy zagrzebała się w pościel. Poszłam jej śladem i już po chwili usypiałam, z wielkim kotem na brzuchu, słuchając chrapania Lindy i wciąż czując na policzku usta Toma.......


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez night-kid dnia Wto 15:13, 02 Maj 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
stokroteczka
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]



Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 2370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:45, 25 Mar 2006    Temat postu:

Dziękuje night-kid że przyjełaś moje zaproszenie:)a ja znam ciąg dalszy:) oczywiscei nie zdraze...również zachecam do czytania bo to opoko mi się strasznie spodobało! Ja już przeczytałam Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
klaudia92
Panna Desrosiers xD
Panna Desrosiers xD



Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 1265
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Płocka :)

PostWysłany: Sob 20:57, 25 Mar 2006    Temat postu:

twojee opko jest boskie Razz daj szybciutko CD <prosi>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Unendlichkeit
Sąsiadka Kaulitzów



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:02, 25 Mar 2006    Temat postu:

Talent... talent.. i jeszcze raz talent! Pierwsze opko, które mnie tak naprawdę wciągnęło! Unendlichkeit pełna podziwu! Eh... pare wad? No mam jedna... akcja chyba troszkę za szybko się rozkręca. Drugi odcinek, a już idzie po miłość. Ale kurka... pomijam- eh... Pełna podziwu... i pełna podziwu wychodze! Pozdrawiam :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
night-kid
Fanka Tokio Hotel ;)



Dołączył: 25 Mar 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z łez dziewic

PostWysłany: Pon 12:40, 27 Mar 2006    Temat postu:

Poniedziałek, 2 września. Godzina 6: 30
- WSTAAAAAAAAAAAAAAWAJ! No budź się śpiochu!- Tak wyglądało moje pierwsze przebudzenie w Loitsche. Linda siedząc na mnie okrakiem bezlitośnie okładała mnie poduszką
- Au! Weź się no uspokój! Która godzina?
- 7:00 za godzinę zaczynają się lekcje!
- Co??? Za godzinę? – Jak oparzona wyskoczyłam z pościeli, po drodze potykając się o Myszę. Wpadłam do łazienki, dosłownie o centymetr omijając Stevena i krzycząc do Lindy „ Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś?” Dodatkowo soczyście przeklinając po Polsku. W końcu, potykając się o własne stopy, pobiegłyśmy z Lindą na przystanek. Dobiegłyśmy w ostatnim momencie, wpadłyśmy do środka naprawdę mocno zdyszane. Wszyscy się na nas gapili. Nie wiem czy to ze względu na to, że jestem nowa, czy też dlatego, że wyglądałyśmy z Lindą, jakbyśmy brały udział w maratonie. Szybko usiadłyśmy na najbliższe wolne miejsca. Właśnie próbowałam wyrównać oddech. Co tu dużo gadać, sportowiec ze mnie żadny. Mogła bym wydać książkę, 1001 sposobów na miganie się od w-fu. Nagle Coś zobaczyłam. A raczej NIE zobaczyłam, bo ktoś zasłonił mi oczy.
- Hej!- Wykrzyknęłam
- Spoko Li, wyluzuj. Pomyślmy. Kto ma cztery ręce i w dodatku nie potrafi ich utrzymać z dala od dziewczyn? – Pytała niby retorycznie, po czym zwróciła się jak by to tej cztero ręcznej istoty przesłaniającej nam patrzałki. – Kaaaaaaaaaulitz?! – Naraz dłonie usunęły się z moich oczu. Odwróciłam się do tyłu. Faktycznie, Za nami, oparci o zagłówki naszych foteli, stali śmiejący się Tom i Bill.
- Śliczna jest, co nie? – Tom szturchnął brata łokciem. Wyraźnie mówił o mnie!
- Weź się Tom idź i powieś. Potem opowiesz, jak było. – Odparłam znudzonym tonem odwracając się do nich tyłem
- Jak wy tam wszystkie jesteście takie miłe, to ja się nie dziwię, że macie niż demograficzny. – Zadziornie stwierdził Bill opierając brodę o zagłówek.
- A jak u was, wszyscy faceci, to tacy tandetni podrywacze, to ja się dziwie, że macie tak mały niż – Zła jak diabli odwróciłam się szybko przodem do nich, przy okazji uderzając Toma włosami po twarzy. Uklękłam na siedzeniu, łypiąc na nich groźnie. Bill tylko się uśmiechnął, przekrzywił głowę tak, że grzywa odsłoniła całą jego twarz i powiedział
- Masz rację, śliczna jest. Zwłaszcza, jak się złości – Z niewiadomych przyczyn miałam wrażenie, że się rumienię. Kurwa, czy nie ma na tym świecie pudru, który ukryje te moje rumieńce?
- A ja to co? Patyk? Nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie kocha, ach, idę, rzucę się pod pociąg – Użalała się Linda, odwracając się przodem do kierunku jazdy, krzyżując ręce na piersi i robiąc mocno obrażona minę.
- Oj, Lindka, Wiesz że jesteś śliczna – Powiedzial Bill spuszczając głowę w dół. Teraz grzywa zasłaniała mu całą twarz
- A najbardziej, kiedy się śmiejesz, więc weź no się uśmiechnij – Dopowiedział Tom, unosząc brodę Lindy w górę. Ja natomiast patrzyłam jak skamieniała. W mojej byłej klasie, która była chyba wyprana z uczyć, najczęściej słyszanym komplementem był: Wyglądasz jak kwiat róży, po burzy, albo, wyglądasz jak kwiat brzoskwini, tyle, że masz ryj świni. No a potem się dziwią, że Polki są niedowartościowane. Weźcie Polskie kobiety i Niemieckich mężczyzn, a uporamy się z niżem demograficznym obu państw w dwa lata. Chyba trochę za ostro zareagowałam na komplementy chłopaków, ale cóż, moja kochana była klasa nauczyła mnie być dwa razy O. Ostrą i Ostrożną.
- Wiecie, sorry, że tak na was napadłam. Po prostu jestem nie przyzwyczajona.....
- Nie przyzwyczajona? Jak to? – Spytał Tom.
- No wiecie, tylu komplementów, co usłyszałam w ciągu dwóch dni, nie słyszałam przez całe życie.
- To gdzieś ty mieszkała? Na pustyni? – Dalej dziwił się Tom
- W pewnym sensie. Po prostu, klasa, z którą spędziłam 9 lat swojej edukacji była jak z innego świata.
- I co? Chłopaki was tam nie komplementowali? – Dziwiła się Linda
- Nie, chyba, że chodzi ci o komplementy typu: Masz zęby jak gwiazdy na niebie. Takie żółte i daleko od siebie – Tom Bill i Linda parsknęli śmiechem. ,Mnie już dawno przestało to bawić- Taaaaaaa...... mistrzem w takich komplementach był Erwin. On to w ogóle był czubek. W pierwszej gimnazjum, łaził za dziewczynami po całej szkole, na czele bandy chłopaków, i śpiewali taką piosenkę, strasznie chamską. W końcu dyrektorka ich złapała. Inne klasy patrzyły na nas jak na nie normalnych, zresztą byliśmy nienormalni.
- Moja biedna, niedowartościowana Li- Wymruczała Linda i tak mocno mnie ścisnęła, że mało flaków ze mnie nie wycisnęła. Poczułam też, że Tom i Bill roztrzepują mi dłońmi włosy. No nie ukrywam, przyjemne to było.
- Dobra, dobra, wypuść mnie, bo mnie udusisz- Wycharczałam, wyrywając się Lindzie. – Jeszcze ktoś się dziwi, że stamtąd uciekłam?
- Straszne. – Parsknęła tylko Linda. – Dobra, jesteśmy na miejscu. – Autobus zatrzymał się przed dość sporym budynkiem szkoły. Kurwa, jaka szkoda, że to już koniec jazdy. Tak się fajnie robiło.... Tym czasem Linda przeobraziła się w swoją matkę, ciągając mnie po całej szkole i przedstawiając znajomym.
- Widzisz tę blondynę? – dyskretnie wskazała na wysoką blondynkę o niebieskich oczach i co tu dużo mówić, Piersiami jak Pamela Anderson. – To Natasza. Wróg mojego życia. Mała, radzę ci dobrze, wystrzegaj się jej jak ognia. Jesteś nowa, będzie się starała przeciągnąć cię na swoją stronę. Nie daj się, uwierz mi, źle na tym skończysz. Bo skończysz jako jej podnóżek, tak jak tamte – wskazała trzy dziewczyny otaczające Natasze – To największa dziwka w tej szkole! Przeleciała chyba połowę facetów. Tylko na Billu się sparzyła, ale to zupełnie inna historia – Tu uśmiechnęła się z satysfakcja – O, a tamten – wskazała na bladego chłopaka z długimi blond włosami – to Phil, nawet w porzo, da się od biedy pogadać. A tamta, to Toni. Nasz geniusz klasowy. Nabija nam średnią – Wskazała na chudą dziewczynę z włosami w dwa kuce, zaczytaną w książce. Czy ona naprawdę sądzi, że ja spamiętam tych wszystkich ludzi? – O Matko! Frank! A ten co tu robi? Pada, że się w szkole schował? – Aż zasłoniła usta z wrażenia, na widok chudego jak badyl rudzielca.
- Linda, przestań! Zachowujesz się jak własna matka! – Ta uwaga chyba zadziałała, bo przymknęła dzioba. Tymczasem zadzwonił dzwonek, obwieszczając koniec przerwy. Wychowawcza. Nasz wychowawca okazał się Niski, gruby i brzydki. Zasiadł dumnie za biurkiem, czekając na cisze. Nie wiem na co on liczył, po 15 minutach wkurzył się, trzasnął dziennikiem o biurko i rzekł:
- Klasa cicho! Myślałem, łudziłem się, że po wakacjach wrócicie mądrzejsi, odpowiedzialniejsi ..............
- Bla bla, on się tak co roku łudzi. – szepnęła Linda
- Ale widać to były tylko złudzenia. Nie przedłużając, Toni, rozdaj plany zajęć. – Podał plik kartek dziewczynie. – Po za tym mamy nową uczennice!
- Wiemy- Odparła chórem klasa
- Jest z Polski, z wymiany uczniowskiej
- Wiemy
- Kurczę, wy chyba wiecie więcej ode mnie! No a teraz Niespodzianka! W ten weekend jedziemy na biwak! Wraz z wychowawcą 10b uznaliśmy, że trzeba korzystać z ładnej pogody, więc abyście się doszaleli po wakacjach, w ten weekend jedziemy do Aufloinz z klasą 10b!- Po klasie rozeszły się gwizdy, brawa i wiwaty. Super, z naszą klasą to każdy bal się do kina iść! Zaraz, zaraz, coś mi tu nie gra.
- Linda, czy 10b to nie jest klasa Billa?
- Jest! Matko, w co ten nasz psor się pakuje? Bill i Tom razem, z dala od szkoły i kontroli? W lesie??????? Uła. Odważny facet. Szacun. – Dalej facet przeszedł do spraw organizacji biwaku, potem do spraw samorządu, a ja z Lindą do spraw spakowania się na biwak, tudzież sprawy z kim będziemy w domku. Domki są trzy, cztero i pięcio osobowe. No a my są dwie. Nagle Linda podniosła rękę
- Psorze, a mogą być domki koedukacyjnie? – Zapytała robiąc TĘ minę. W klasie rozeszły się nerwowe chichoty.
- Lindo, jesteście już na to za duzi. Słowo daje, wam młodzieży to tylko jedno w głowach! Co za czasy! – No ładnie, to teraz zacznie się tyrada o tym, jacy to my jesteśmy niewyżyci. Swoją drogą, szkoda, że te domki koedukacyjne nie wypaliły.
- Linduś, jesteśmy na lodzie.- Oznajmiłam
- Nic nie bój. Weźmiemy Toni. Siądzie se na łóżku i będzie te książki czytać, a my będziemy robić co zechcemy!
- A ona się zgodzi?
- A ma jakieś wyjście? Hej! Toni! Toni!! – Zawołała- Jesteś ze mną i Li w domku?
- Hmmmmm Okay – Odparła Toni i wróciła do czytania. Linda ma racje, nie będzie z nią problemu. Zaraz na przerwie Ja, Tom i Linda pobiegliśmy do Billa obwieścić wesołą nowinę i te trochę smutniejszą, o braku domków koedukacyjnych. I tak te Ustalenia, kto z kim i gdzie, to tylko takie oficjalne, stwierdził Tom. Mnie nie musi tego mówić, wychowała mnie MOJA klasa. Tam łóżka po hotelach latały w ramach koedukacji. Dalsze lekcje mijały jak z bicza strzelił. Kończyliśmy o 14, zmęczone wracałyśmy do domu. Ja i Linda, wesoło plotkując.
- I jak się czujesz w Loitsche? Nie tęsknisz za Swoimi? – Słowo daje, od tego słońca mózg jej się przegrzał.
- Nie coś ty! Za czym mam tęsknić? Moje byłe ziomy pewnie nawet nie zauważyły, że mnie nie ma. I chłopaki tu u was przystojniejsi................. – spuściłam głowę rumieniąc się
- Który z dwóch Kaulitzów? – Spytała ironicznie Linda, unosząc jedną brew
- Ja nie mówię tylko o nich! Dużo ładnych chłopców po tym mieście chodzi
- Ale oni też?
- A nie chodzą?
- Ale ładni? – Wierciła mi dziurę w brzuchu.
- A nie?
- Ciebie się pytam
- A ja ciebie
- Dobra, ja powiem, ale ty tez
- Dobra
- Dobra
- To która pierwsza?
- Ty
- Ja?
- No chyba nie ja?
- To powiedzmy razem.
- Dobra, jaki to ma sens? Obaj są ładni. – Słowo daje, nie myślałam, że ona jest w stanie się rumienić. Na serio, wygląda, jak by w ogóle nie miała krwi. – Ale to nic nie znaczy! Po prostu nie wyglądają jak dżdżownice
- Jasne, spoko. – i dalej szłyśmy w kompletnej ciszy
- Nie mogę się doczekać tego biwaku
- No ja też. U nas to były wycieczki, biwaki......... ech... to nieliczne z dobrych wspomnień, które mam.
- - A w ten weekend dojdzie jeszcze jedno. Daje ci gwarancje. – Uśmiechnęła się szelmowsko.

Dni mijały, dzień biwaku zbliżał się wielkimi krokami, a ja ku swemu przerażeniu odkrywałam, że coraz bardziej zakochuje się w Tomie. Tylko kurwa nie miałam pojęcie czemu? Gdyby się mnie ktoś spytał o zdanie, nigdy bym się w nim nie zabujała, ale widać nikogo nie obchodziła moja opinia. Spotykaliśmy się w czwórkę, Ja Tom, Bill i Linda. To u nich, to u nas. Czasem siedziałyśmy z Lindą parę godzin słuchając ich gry, gdy akurat mieli jakąś próbę. I Tom tak Seksownie wygląda przy gitarze. Zawsze miałam słabość do gitarzystów, a teraz strasznie chciałam być na miejscu strun w jego gitarze. Wreszcie, nadszedł wielki dzień, dzień wyjazdu. O 7:00 wszyscy zaspani, rozczochrani i nie do końca świadomi tego, co się wokół dzieje, zebraliśmy się przed szkołą. Bagaże mieliśmy, jakbyśmy się co najmniej wyprowadzali. Siedziałam z Lindą na naszych torbach, wypchanych ciuchami, żarciem, napojami energetyzującymi, kawą, czajnikiem elektrycznym, słodyczami, kartami do gry, latarkami, pum-boxem, płytami, kosmetykami i innymi duperelami. W sumie 3 spore torby. Nagle z naprzeciwka, jak z pod ziemi wyrośli Tom i Bill. Obaj z plecakami chyba dwa razy większymi od nich samych.
- a wy KOGO tam schowaliście, co? – Zapytała Linda kończąc jeść jabłko.
- Nikogo, kto nam jeszcze oprócz was potrzebny?? – Odpowiedział Tom zwalając plecak na ziemię i rozwalając się między mną a Lindą
- Wiesz Tom, uważaj, gdzie siadasz, bo jak trafisz na nóż, to możesz mieć problem............. z interesami – Odparłam z poważną miną, wybuchając śmiechem. Tom zeskoczył jak oparzony, z czego Bill mało się nie przewalił pod ciężarem plecaka ze śmiechu.
- Z kim jesteście w domku? – Spytała Linda wyrzuciwszy ogryzek i wydłubując resztki owocu spod kolczyka.
- Jak zwykle z Andreasem, no i z Philem. I weź tak nie rób, niedobrze się robi. – Odpowiedział Bill z niesmakiem patrząc na Linde, grzebiącą szponami pod kulką w języku.
- To Bill, że ty lubisz, jak ci żarcie w gębie gnije, nie znaczy, że ja też. – Z początku nie wiedziałam, o co jej chodzi. No tak, w końcu Bill też ma kolczyk w języku. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Powoli obróciłam głowę w bok. Tom przypatrywał mi się z tym swoim uśmieszkiem, jedynym w swoim rodzaju. Nawet make-up, który dziś rano zrobiła mi Linda nie zasłonił moich rumieńców. Ze wszystkich facetów na ziemi, ja pokochałam akurat tego najmniej odpowiedniego.
- Chyba idzie wasza współlokatorka. – Stwierdził Bill patrząc do tyłu. Fajnie wyglądał ten jego tatuaż w świetle porannego słońca. Ale, dość. Oderwawszy wzrok od karku chłopaka, spostrzegłam Toni idącą w naszym kierunku. I zdębiałam. Nawet Linda przerwała dłubaninę. Toni, na co dzień szara myszka z dwoma kucykami, teraz szła ku nam ciągnąc walizkę na kółkach, na ramieniu zwisała jej nieduża torba. Jasne promienie słońca tańczyły w jej kasztanowych włosach zwijających się w wdzięczne fale. Na nosie miała modne okulary przeciwsłoneczne, na ustach błyszczyk. Ubrana była w proste Jeansy i czerwoną bluzkę na ramiączkach. Słowo daje, cała klasa na nią patrzyła ze zdziwieniem. Nawet Tom. Chyba nawet poczułam ukucie zazdrości.
- Hej dziewczyny! – Zawołała do nas Toni, stawiając swoją torbę koło naszych bagaży i plecaków bliźniaków. Wyglądałyśmy z Lindą, jak dwie księżniczki na szklanej górze. – Cześć Bill, cześć Tom – Odpowiedziała z mniejszym entuzjazmem, jak by dopiero co ich zauważyła.
- Cześć Toni – Odpowiedziałam uśmiechając się przyjaźnie. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Miała tak białe zęby, że mało co nie oślepłam.
- Wyglądasz jakoś inaczej. – Zauważył bardzo odkrywczo Tom
- Serio? A może wyglądam jak zwykle, tylko, że ty tego nie zauważyłeś, bo patrzysz laskom wyłącznie na tyłki, i cycki!- Napadła na niego Toni z każdym słowem podchodząc bliżej, tak, że Tom musiał się cofać. Może nie mam piersi jak Natasza, ale mam. A Toni jest płaska jak deska. I musiałam przyznać jej racje. Z reguły wzrok Toma zatrzymywał się laskom na poziomie biustu.
- Hej, hej, wyluzuj! – Prosił Tom. Wyglądał na zastraszonego. Jakby Toni lada moment miała go zdeptać tymi śnieżnobiałymi adidasami.
- Oho, jedzie autobus!- Zawołała Linda ratując tym samym sytuacje. Toni z prychnięciem odeszła od Toma i założyła torbę na ramię. Idąc jej przykładem wszyscy szybko chwyciliśmy swoje bagaże i prędko wepchawszy je do bagażnika, polecieliśmy zając ostatnie siedzenia. Oczywiście, ja dobiegłam ostatnia i dla mnie miejsca już nie było. Od lewej strony siedzieli: Tom, Bill, Linda i Toni.
- A ja to gdzie? – Zapytałam niby z wyrzutem robiąc obrażoną minę.
- A ty na kolanka – Odpowiedział Tom. I mimo, że się śmiał, mówił chyba całkiem poważnie. Po chwili namysłu uwaliłam mu się na kolana, nogi zarzucając na resztę. Objęłam Toma za szyje, niby dlatego, żeby nie spaść. On Objął mnie w pasie, też niby po to, żeby mnie trzymać.
- Li, czy jest coś, o czym ja nie wiem? – Spytała Linda patrząc na nas szeroko otwartymi oczami.
- Na przykład tego, ze ja i Tom chodzimy ze sobą? – Zapytałam ze słodkim uśmieszkiem, puszczając jednocześnie oko do Toma, że to w ramach robienia z nich idiotów.
- Co??????? – W stereo krzyknęło te pół autobusu, które mnie słyszało. Nawet Natasza przestała malować paznokcie.
- A no, co się dziwicie? Kto by się oparł urokowi polek – Wzruszył ramionami Tom, jakby nie rozumiał, czemu się dziwią. I wtedy to zrobił.... Pocałował mnie. Tylko, że to nie był zwykły całus w policzek na dobranoc, To był prawdziwy pocałunek w usta. Dobrze, że bez języczka. Kurwa, to mój pierwszy, prawdziwy pocałunek! Hmmmm nieźle. Mój pierwszy raz, czyli pierwszy pocałunek. I z kim? Z Tomem Kaulitzem, wschodzącą gwiazdą rocka. Będę miała co opowiadać wnukom. Tylko, ze były dwa ale. Po pierwsze, ale wiedziałam, że to tylko tak na pokaz, i to nic nie znaczy, po drugie, to ja NIC NIE CZUŁAM! Kiedy słuchałam jak moje koleżanki opowiadały o swoich pocałunkach z chłopakami, a zwłaszcza z tymi, w których były zakochane, to co po niektóre mało nie mdlały, widziały fajerwerki, w uszach im szumiało itp. A ja co? Nic. A przecież kocham Toma, prawda? Może jestem oziębła? A może to dlatego, że byłam w pełni świadoma faktu, że to tylko ba pokaz, on widzi we mnie tylko kumpelkę, gapi się na nas cały autobus, oprócz kierowcy i wychowawców i byłam zbyt skupiona na uważaniu, żeby nie zahaczyć o ten jego kolczyk. W końcu odsunął się ode mnie, szybko mrugnął, chyba po to, żebym go nie zabiła, bo to tylko gra. Odmrugałam równie szybko, na znak, że nie ma sprawy. Billowi i Lindzie kopary opadły do ziemi. Toni odwróciła się tylko na chwilkę, by zobaczyć co się dzieje. Nasz niby-romans chyba jej nie zaciekawił, bo tylko wzruszyła ramionami i dalej wpatrywała się w krajobraz.
- Ttt-ooo wy.............. serio? – Linda chyba miała problemy z przetwarzaniem danych
- Czemu mi nic nie powiedziałeś? – Z wyrzutem spytał Brata Bill. Na jego twarzy, oprócz zdziwienia było widać niedowierzanie i coś jakby pretensja.
- Sorry, to miała być tajemnica – Uśmiechnęłam się przepraszająco. Miałam nadzieje, że kiedyś to „ dla zgrywu” Zamieni się w „naprawdę” I będę mogła opowiadać swoim wnukom: „pierwszy raz całowałam się z gitarzystą sławnej wówczas kapeli rockowej. Robiliśmy sobie jaja z naszych przyjaciół, a potem, naprawdę zaczęliśmy się spotykać”.
- Hmmmmmmmm – westchnęłam cicho i w tym momencie autobus ostro zahamował. Ręce ześlizgnęły mi się z szyi Toma, on też nie zdążył mnie złapać i wylądowałam na ziemi. Bill podał mi rękę pomagając mi wstać. Poczułam ciepło płynące z jego dłoni, i drugie, gdzieś jakby w środku mnie. Czyżby mnie naszła choroba lokomocyjna? MNIE? W życiu! Wróciłam na poprzednie miejsce, na kolanach Toma. Resztę podróży spędziłam wtulona w szyje Toma, chłonąc jego zapach. Po prostu udawałam, że zasnęłam. Gdy w końcu dojechaliśmy, było koło szesnastej. Kawał drogi.. Ośrodek w którym się zatrzymaliśmy był cudny. Położony głęboko w lesie. Domki stały na wzniesieniu, w dole było duże jeziorko.
- No dobra, to teraz rozdzielimy domki! – oznajmili psorzy wyciągając listę. I halo? Nas wychowuje matematyk, czy to tylko taka zgrywa? Bo my jesteśmy we trójkę, ja, Linda i Toni, a nasz domek jest..... 6 osobowy!
- Bo innego wolnego już nie było. – No i super, będzie gdzie menów upchać jak wpadną z wizytą. Pierwsze pomieszczenie, jest największe. Stoją tu trzy łóżka, szafa, stoliki nocne, stół i półka. Są dwa okna, zamykane na okiennice. Jest łazienka ( z oknem, ale okiennica wylata, wiec trzeba będzie chyba straż wystawiać, jak się któraś myć pójdzie) kibel, pokój z bojerem na ciepłą wodę i łóżkiem i jeszcze jeden pokój z dwoma łóżkami. Kawał chaty.
- Ja biorę to łóżko! – Linda porzuciła bagaż na wejściu i rzuciła się na łóżko stojące pod jednym z oknem, wychodzącym na sąsiedni domek. Ja zajęłam to stające naprzeciw łóżka Lindy, pod ścianą, Toni łóżko pod oknem wychodzącym na ganek domku. Stół ustawiłyśmy pomiędzy łóżkiem Toni i Lindy, tak, by nie blokował przejścia.
- Tylko wiecie co? Od jeziora naleci od cholery komarów – Stwierdziłam nieco zrezygnowana uwaliwszy się na wyrku, torbę zostawiłam na samym środku przejścia.
- Spoko, wzięłam Raida – Odparła Toni i już goniła po pokojach rozpylając muchozol. Super, będziemy miały jedyny domek wolny od komarów. Pootwierałyśmy okna i zaczęłyśmy się wypakowywać. Wtedy do naszego domku wpadli Phil, Andreas, Tom i Bill. O Kurwa, ależ ja temu Tomowi koszulkę wygniotłam.
- No i jak tam domek? – Spytał Phil rozwalając się na łóżku Lindy. Reszta rozpoczęła zwiedzanie na własną rękę.
- Świetnie, świetnie- Wymamrotała Linda usiłując podłączyć pumboksa
- Nasz jest tamten- Bill wskazał domek zaraz obok naszego, widok nie niego roztaczał się z okna nad łóżkiem Lindy. Swoją drogą, okna były tu strasznie nisko. Trzeba wręcz uważać, żeby nie wypaść przez nie z lóżka. Wiecie, jeden obrót za dużo i hyc! – Daj to – powiedział do Lindy odbierając od niej kable, które próbowała gdzieś podłączyć. Ona sama zajęła się poszukiwaniem płyt.
- Li, co to jest? – Spytała się Linda prostując się. W ręku trzymała czarny pokrowiec na płyty
- A, to tylko parę moich płyt – Odpowiedziałam machając niedbale ręką.
- Po Polsku? – Phil uniósł głowę
- Nie, po Pakistańsku – Odpowiedziałam przedrzeźniając jego mutujący głos. Wiem, że to chamskie, ale wiecie, moja klasa...........
- Weź coś włącz – Poprosiła Linda. Toni i Andi wyszli zwiedzić resztę domków. Tom usiadł koło mnie, Bill podłączywszy sprzęt usiadł z drugiej strony. Rany, nigdy nie byłam tak oblegana przez facetów. Kurwa, co ja mam włączyć? Pytałam samą siebie przerzucając płyty.
- Włącz to, numer 6. – Podałam Lindzie płytkę Łez – Myślę, że to piosenka w sam raz na biwak – Po chwili z głośników popłynęły dźwięki „ Agnieszki”
- Właśnie, u kogo wieczorem imprezka? I o której? – Linda rozwaliła się na nas.
- No, u was. I tak myślę, koło 2 nad ranem, wychowawcy się pośpią, a my w tango! – Phil zrobił o jeden obrót za dużo i omal nie wyleciał przez okno
- A czemu niby nasz domek ma być poddany kompletnej demolce? – Spytałam
- A temu, że jest największy! – Logicznie odparował Tom
- No właśnie! Najlepszy na pożegnalną imprezę! – Nie dawałam się przekonać
- Ej, ja mam projekt. W którym domku są najbardziej pożądani mężczyźni, z najbardziej szalonymi pomysłami i najlepszym talentem do mydlenia oczu? – Obie równo spojrzałyśmy na bliźniaków
- Dzień bez wazeliny jest dniem straconym, co? – Z ironią spytał Bill łypiąc na nas z pod grzywy czarnych włosów – Ale niech będzie. ]
- Ludzie! Wy jeszcze tutaj? Wszyscy idą nad jezioro, na ognisko! Chodź ta! – ktoś zajrzał do nas przez okno. Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Dobrze mi się tak siedziało, opierając o Toma.
-
Taaaaa, to by było na tyle. Jak ja mam tędy zejść? Kurwa, wszystko było by okay, ośrodek w istocie leży tylko 50 metrów od jeziora, ale nie policzyli urwiska. Z urwiskiem jest z 200. I jak mam tędy zejść? Chyba spaść. Sugerowałyśmy z Lindą, że chłopaki, jako te gentelmany powinni nas znieść, ale oni na to, że nie są gentelmenami.
- No nie ma co musimy zejść. – Rzekł Phil i już mknął z dół. Można by pomyśleć, że jego przodkami były kozy. W końcu, krok po kroku zaczęliśmy i my wędrówkę w dół. Dobra, ostrożnie. Teraz oprę stopę o ten korzeń i... AAAAAAAAAa.................. Korzeń obłamał się pod moim ciężarem ( kurwa musze iść na dietę) i chodź próbowałam chwycić się jakiejś gałęzi, wymachując dziko rękami, runęłam w dół. Nie wiem, ile leciałam. 2 metry, a może dwadzieścia? Krzaki raniły mnie, ziemia biła w twarz. W końcu udało mi się chwycić jakiś pędów i zatrzymałam się. Wstać jednak nie miałam siły. Nagle poczułam, że ktoś pomaga mi się podnieść. To był Phil, który był najbliżej.
- Nic ci nie jest? – Dość głupie pytanie, skoro musiałam oprzeć się o niego ramieniem a z nosa ciekła mi krew. – Ojojoj. Ale się dziecko poobijało – Zbyt byłam obita, by się obrazić. Wyciągnął skądś jakąś chusteczkę i pomógł mi zatamować krew. – No chodź, może na dole mają coś z opatrunków – W tym momencie nadbiegli Tom Bill i Linda, chyba cudem sami się nie zabili.
- Kurwa, Li, nic ci nie jest? – Tom Zarzucił drugą moja rękę o swoją szyję.
- Jak tam leciałaś, bez kitu, myślałam, że zaraz się o jakieś drzewo rozpieprzysz. – Linda ciągle była nieco wystraszona.
- No, ale dostrzeżcie pozytywy. Patrzcie, jak szybko znaleźliśmy się na dole! – Z właściwym sobie optymizmem stwierdził Phil Faktycznie, urwiska zostało raptem 10 metrów, niezbyt stromych zresztą.. U stóp urwiska zgromadziła się już spora część obu klas.
- Nie no, tak to my nie zejdziemy. – Stwierdził Tom. Fakt, samemu ciężko się szło, a co dopiero w trojkę – Wiesz co? Zniosę cię. – To powiedziawszy szybko wziął mnie na ręce. Kurwa, żebym ja wiedziała, już dawno bym się ze schodów spieprzyła. Ostrożnie, pomału rozpoczęliśmy wędrówkę w dół. A na dole zwartym kołem otoczyli nas ludzie.
- Co się stało?
- Li, wszystko okay? – Krzyczeli jeden przez drugiego.
- Tak, chyba tak, trochę się tylko poobijałam – Odpowiedziałam, gdy Tom postawił mnie na ziemię.
- Odsuńcie się! Przepuście mnie! – Przez tłum przepychał się nasz psor - Co tu się stało? Czemu nie zeszliście schodami? – Wskazał na eleganckie schody, znajdujące się ledwie 20 metrów od nas. Zszokowani, z rządzą mordu w oczach spojrzeliśmy na Phila.
- No cooo? Czy ja mówiłem, że nie ma schodów?
- KURWA KRETYNIE ZABIJE CIĘ! - Linda rzuciła się w stronę Phila, a on analogicznie zaczął uciekać, więc ona analogicznie zaczęła go gonić. Idąc dalej z tą analogia, wszyscy się roześmiali i zaczęli rozchodzić, każdy w swoją stronę.
- Jesteś pewna, że nic ci nie jest? – Zatroszczył się Bill wyciągając mi z włosów liścia.
- Tak, spoko. Skończy się chyba na kilku siniakach. – Odpowiedziałam wymijająco i podążyłam w stronę ogniska, skąd dochodził już smakowity zapach pieczonej kiełbasy. Wszyscy się rozsiedli wokół ogniska, żarli kiełbasy, gadali, żartowali, a ja się wgapiałam w ogniki tańczące w oczach Toma.
- Ej, Tom! Zagraj no nam coś! – Nagle ktoś wykrzyknął. Ktoś inny podał mu gitarę i Tomuś zaczął grać. Czułam, że odpływam, ale gdy zobaczyłam, że razem zemną odjeżdża większość dziewczyn, opanowałam się. Potem do kompletu Bill zaczął śpiewać Ratuj mnie i już nam się zrobił prawie mały koncercik. Ale powaga, zrobiło się nagle tak romantycznie. Ta noc, jeszcze młoda, blade gwiazdy, w oddali cykały świerszcze, czy inne robactwo, ogień płonął, Bill śpiewał, że spala się, bo jakaś laska go wystawiła........ Aż mi się łza w oku zakręciła.
- Ej, Li1 A może ty coś zagrasz? – Usłyszałam Toma
- Ja?
- A nie umiesz?
- Nie bardzo. To znaczy, może z parę piosenek. Daj no tą gitarę… - Kiedyś nauczyłam się grać parę obozowych piosenek na wypadek sytuacji biwakowej. No i takowa się nadarzyła.. Chwyciłam pewnie gitarę, uderzyłam parę razy o struny i zaczęłam grać.
- Hej, tam gdzieś z nad czarnej wody, wsiada na koń kozak młody, czule żegna się z dziewczyną, jeszcze czulej z Ukrainą
Hej, hej, hej Sokoły, omijajcie, góry lasy dołu, dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku, mój stepowy, skowroneczku, hej, hej, hej sokoły, omijajcie góry lasy doły dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku, mój stepowy, dzwoń, dzwoń, dzwoń – I po paru zwrotkach, parę osób zaczęło śpiewać refren razem ze mną, wszyscy krzyczeli Hej, hej, chociaż i tak nikt nie rozumiał ani słowa. W końcu skończyłam, rozległy się brawa a Tom odebrał gitarę.
- a powiesz mniej więcej o czym to było? – Poprosił Bill
- Hm mmmm po krótce? O młodym kozaku wyjeżdżającym na wojnę, o jego tęsknocie za ojczyzną i za dziewczyną, którą tam zostawił. I że w gruncie rzeczy nie wiadomo, kogo kochał bardziej, kraj czy dziewczynę.
- Ach.... – Westchnęło parę dziewczyn. Co tu dużo gadać, wszystkim udzielił się romantyczny nastrój. Chłopcy tulili swoje dziewczyny, coś tam im szeptali, parę par spacerowało po brzegu. Nawet Pan Tood i Pani Kleur ( wychowawczyni 10b ) jakoś tak czulej na siebie patrzyli. A może tylko mi się wydawało? Nagle zauważyłam, że Tom bezczelnie flirtuje z jakimiś laskami. Wściekłam się. Jestem w końcu jego dziewczyną, czy nie? Może tylko dla żartu, ale zawsze. Po za tym, byłam chyba po prostu zazdrosna. Szybko wstałam od ognia. Kilkadziesiąt metrów od ogniska, nad brzegiem jeziora rosło drzewo. Było pochylone nad wodą, tak, że prawie dotykało gałęziami tafli wody. Było duże i szerokie. Wdrapałam się na nie i smutno wpatrywałam się w gwiazdy odbijające się w wodzie. Cholera, ale zimno! Przy ognisku było gorąco. No tak, przy ognisku! A tu ciągnęło od wody. Objęłam się ramionami, ale i tak sczena mi latała z zimna. Nagle, poczułam coś ciepłego na ramionach. Ktoś okrył mnie kurtką. To był Bill.
- To skóra? – Nie chciałam być niemiła, ale z zasady nie noszę skór i futer. Żal mi zwierząt.
- Nie, no coś ty! Skay! – zarzekł się siadając obok. Teraz to się dopiero zrobiło romantycznie. Ja, on, w oddali muzyka. Ja otulona w jego kurtkę, przesiąkniętą jego zapachem. – Tom spalił wasz dowcip.
- Jaki dowcip? – Nie załapałam.
- No wiesz, że nie jesteście parą. – To dziwne, ale widziałam na jego twarzy ulgę.
- A... To i tak nie ważne, tylko taki żart, żeby utrzeć Lindzie nosa
- I udało się wam – Bill Podniósł głowę. Nie patrzył na mnie, nawet nie na jezioro, gdzieś dalej. – Ale ty byś chciała, żeby to było na serio?
- A co to za pytanie??!! – Byłam zdziwiona. Nikt nie wiedział, że bujam się w Tomie. Nawet Linda!
- Sorry, to nie moja spawa, nie powinienem był pytać. – Odwrócił wzrok i już miał odejść, kiedy złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony. Ja sama byłam zdziwiona, nie wiem, czemu to zrobiłam. Po prostu nie chciałam, by odchodził.
- Nie Bill, zostań. Przepraszam, nie powinnam była tak reagować – Znów usiadł obok mnie. A ja pierwszy raz tak naprawdę zastanowiłam się, czy naprawdę kocham Toma? Czy to nie było zwykłe zauroczenie, młodzieńcza fascynacja? Jak się tak dobrze zastanowić, to ja nic nie czułam, gdy mnie przytulał, całował. – Wiesz, ja po prostu już naprawdę nie wiem, jak to ze mną i Tomem jest. – Szybko wydukałam i z nie znanych mi przyczyn, rozpłakałam się. Wtuliłam się w Billa i rozbeczałam. Kolo chyba nieźle się zdziwił, ale po chwili odzyskał zdolność poruszania się. Przytulił mnie delikatnie i szeptał.
- Ciiii no już nie płacz, wszystko będzie dobrze – Mi tam już było dobrze. U niego w ramionach. Było mi ciepło, miło i przyjemnie.
- Tak jak w „Poprzez Monsun”? – Spytałam uśmiechając się do niego.
- Tak jak w „Poprzez Monsun” – Odwzajemnił uśmiech. Rany, jaka ja podatna na romantyczny nastrój! No bo, ja naprawdę bardzo lubię Billa, ale tylko jako kumpla! A teraz, gdy mnie tak trzymał w ramionach, gdy zewsząd czułam jego zapach ( węch wyraźnie mi się wyostrzył w ciemnościach, albo on przegiął z perfumami) i gdy tak patrzył mi w oczy. Ech.... było cudnie. ALE NA BOGA! PRZECIEŻ ON MA DZIEWCZYNĘ! Gdy to do mnie dotarło, szybko odsunęłam się od niego. Babska solidarność była silniejsza.
- Bill! A Alison!? – Spytałam zszokowana.
- A, Alison..... – Posmutniał. Spuścił głowę w dół. Noc robiła się coraz ciemniejsza. – między mną a Alison wszystko skończone.
- Przykro mi
- Nie potrzebnie. Między nami od dawna już nie iskrzyło. To nie było to. – nic nie odpowiedziałam. Co miałam powiedzieć? Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam głaskać jego dłoń, która spoczywała wsparta o drzewo, tuż obok mnie. Bill szybko odwrócił głowę w moją stronę. Zrobił ze zdziwienia niezły wytrzeszcz, na jego twarzy zastygło pytanie. Jednak żadne z nas nic nie powiedziało. Przekrzywiłam głowę, jak mój kot, gdy się czemuś dziwi. Powoli moja dłoń powędrowała w górę jego ręki, aż schowała się w rękawie koszulki. Wtedy on tak nagle objął mnie drugą ręką i...... pocałował. Zrobiło mi się tak gorąco, jak bym wskoczyła do tego ogniska palącego się przecież 20 metrów od nas. To było coś zupełnie innego, całować się z Billem a nie z Tomem. Może to ta atmosfera. Dzwonek mojej komórki oderwał nas od siebie. Przez chwile miałam ochotę wywalić diabelstwo do wody. Opanowałam się jednak i odebrałam.
- Halo?! – Nie byłam w stanie ukryć irytacji.
- Li?! Gdzie ty jesteś? Ewakuujemy się do domków. A o drugiej,............ no wiesz
- A spoko, już lecę.
- Nie widziałaś gdzieś Billa? Nigdzie nie możemy go znaleźć.
- Nie, nie widziałam. Może jest już na miejscu?
- Okay, chodź tu szybko. Tylko Ali! SCHODAMI!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Unendlichkeit
Sąsiadka Kaulitzów



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:53, 27 Mar 2006    Temat postu:

Uzależniłam się; uzalezniłam sie od twojego opowiadania. I słowo daję... podoba mi się jak nic! Eh... tak więc czekam na CD Very Happy Wink Pozdrawiam :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
meggi
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1805
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: frOm glOOmy Site of 3Bill

PostWysłany: Pią 14:38, 31 Mar 2006    Temat postu:

Ale mi zleciał czas.... rozmarzyłam się normalnie. Pisz szybciej, pisz pisz !!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
night-kid
Fanka Tokio Hotel ;)



Dołączył: 25 Mar 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z łez dziewic

PostWysłany: Pią 16:31, 31 Mar 2006    Temat postu:

Jasne, spox. – I szybko się rozłączyłam. Spojrzałam na Billa, schodził już z drzewa. Poszłam za nim. Doszliśmy do reszty naszej paczki i schodami w górę. Linda ciągle pomstowała na Phila.
-
-
-
- Było już po dziesiątej, kiedy dotarłyśmy do naszego domku. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ciągle mam na sobie kurtkę Billa. Ściągnęłam ją i wtuliłam twarz w materiał. Schowałam ją pod poduszką i runęłam na łóżko. Linda chyba kapnęła się, że coś jest ze mną nie tak. Toni była tak samo przytomna jak ja. Linda przypatrywała mi się chwile, po czym powiedziała:
• I co się tak śmiejesz, jak głupi do sera?
-Nie rozpraszaj mnie Linda.
-Ja nie chcę cię rozpraszać, tylko pytam, czemu się tak debilnie uśmiechasz.
-Oj, daj mi spokój.- położyłam się twarzą do poduszki, żeby nie było widać, jak bardzo debilnie się uśmiecham, sama do siebie. Teraz miałam nieodpartą ochotę przeanalizowania, po raz tysięczny już chyba, wydarzeń znad jeziora.
- Ali no, nie rób sobie jaj. Co ci się stało?- Linda wdekowała się na moje łóżko i przekręciła mnie na plecy.- O jasna cholera! TONI Mamy problem! Chodź tu!
Toni obudziła się z letargu
-Co?
-Toni, ona się zakochała. Poważnie się zakochała. Patrz na ten nieprzytomny wzrok, na ten błogi uśmiech. Jaka sielanka... Ty wariatko! Co ci w ogóle przyszło do głowy?! Najpierw wmawiasz nam, że chodzisz z Tomem, a teraz jeszcze się zakochałaś! Może jeszcze w Tomie!!!! Jak mogłaś! Jak mogłaś mi to zrobić?! CZEMU TY NIC MI NIE MÓWISZ!
-Spokojnie, zostaw ją Linda, idź, się napij czegoś, jogę chwilę poćwicz, uspokój się. Ja z nią porozmawiam, jak kobieta z kobietą.
Ton wygodnie usadowiła się obok mnie, ulokowała mnie w pozycji pół leżącej, bo siedzieć nie byłam w stanie.
-No więc, kto jest tym nieszczęśliwcem? - spojrzałam na nią nieprzytomnie i uśmiechnęłam się jeszcze bardziej debilnie, niż do tej pory.- Aluś, ocknij się. Mogłabyś raz na jakiś czas porozmawiać z przyjaciółkami, o chłopakach.
-On nie jest chłopakiem, on jest młodym bogiem...
-O kurde. Jest gorzej, niż myślałam. - podrapała się po czole.- No dobra, to może z innej beczki. Co się takiego stało, że wróciłaś z tego jeziora, i ani be, ani me, ani kukuryku, tylko walnęłaś się do łóżka i zaczęła śmiać jak głupia, i wydymać usta, jak by cię Johny Depp pocałował?,
-Bo mnie poooocaaałooowałłłł. Ale jak! Prawie mi się podeszwy w butach roztopiły...- westchnęłam uśmiechając się głupkowato.
-Johny Depp???!!- Zszokowane..
-Nie. - chwila ciszy.
-To kto? - cisza. Czuję tylko, jak zalewa mnie rumieniec. - No kto?
Osunęłam się wdzięcznie po poduszkach, do pozycji horyzontalnej, nakryłam kołdrą po sam nos i nie mogłam z siebie nic wydusić.
-Ali, nie przeżywaj tak, że cię chłopak pocałował. To naprawdę nic takiego.- powiedziała Linda, jako że ona ma co tydzień nowego chłopaka a ja jeszcze nie miałam wcale..
-Ja też ci tak powiem, jak wrócisz cała w skowronkach, że cię Andreas całował przez 20 minut, w lesie, w śród malin, że mu tam mało nie zemdlałaś.- burknęłam spod pierzynki w stronę Toni, która grała twardą dewotkę
-Skąd ty o tym wiesz?- wycedziła.
-Zgadywałam.- grzechotnęłam spod kołdry, po czym roześmiałam się dość chamsko. Ona myśli, że nie było tego po niej widać, w jakim ONA stanie wróciła z ogniska . Po za tym , co tu dużo gadać. Widziałam co nieco ^_^
-Tu się nie ma z czego śmiać, Li
-Nie mów tak. To jest bardzo śmieszne. Chyba się zapiszę na wróżbiarstwo. Być może posiadam dobrze rozwinięte trzecie oko...
-Nie wyskakuj mi tu z tematu. Kto to był? Pójdę mu skuję mordę.- Odezwała się Linda z podłogi, na której ćwiczyła zawzięcie kwiat lotosu.
-A tylko spróbuj! Nic ci nie powiem, tylko od razu zabiję.
-Uuuuu... to chyba nici z naszych planów klasztornych.- westchnęła. – To ja jako jedyna z naszej babskiej chaty nie jestem zakochana. Ale jakoś mnie to nie martwi! To co? Czekamy do drugiej i idziemy do chłopaków?
- E, po co do drugiej? O drugiej, to się impreza zaczyna, chodźmy gdzieś tak po pierwszej. – To powiedziawszy, Toni na chwile zamyśliła się. – Chwila, chwila! Linda! Wydaje mi się, że ona coś schowała pod poduszką!
- No i? – Pytała Linda. Ja tymczasem wciąż z przygłupim bananem na twarzy, pomału zasłaniałam poduszkę własnym ciałem. Jeśli wyciągną spod mojej poduszki kurtkę Billa, wszystko będzie jasne. Nie mogę do tego dopuścić!
- Pomyśl! To musi być coś, co należy do tego chłopaka- Natychmiast rzuciły się w moją stronę, ale ja byłam szybsza! Szybkim ruchem wyciągnęłam kurtkę spod poduchy i dałam susa do sąsiedniego pokoju, robiącego nam za bagażownie. Zamknęłam drzwi na klucz. No i gdzie ja mam ją schować? Gdzie nie będą jej szukać? Jasne! W torbie z bielizną! Szybko upchałam kurtkę wśród majtek, staników i skarpetek, po czym torbę wrzuciłam na dno bagażu. Gdy otworzyłam drzwi, dziewczyny wpadły do środka
- GDZIE TO JEST!
- Ale co?
- No to!
- A nie powiem! – Wywaliłam język.
- Ech, dobra, proszę bardzo! Jak sobie chcesz! Ale ja i tak się dowiem! – Linda zrezygnowana wyszła z pokoju i usiadła na swoim łóżku.
- Ej, laski! Czas się przygotować do imprezy1 Zróbmy se maseczki – zaproponowała Toni. Po 15 minutach leżałyśmy we trójkę na moim łóżku, każda z zieloną packą na twarzy.
- Wiesz co Toni? – Zagadnęła Linda
- Hm?
- Nie znałam cię takiej.
- Jakiej takiej?
- No, takiej, bezpośredniej, towarzyskiej, równej laski....
- Zawsze myślałaś, że jestem kujonem, co nie?
- Noooo ekhmm uhm – Linda wyraźnie nie wiedziała co powiedzieć.
- Nic nie szkodzi, dobrze wiem, że taka byłam. Ale to przeszłość. Miłość zmienia ludzi......
- NO NIE! Przestań1 i zobacz! Ali znów nam odpływa.
- Nie odpływam, po prostu....... myślę
- Od myślenia fryzura się psuje – Roześmiałyśmy się wszystkie.
- Ej, dziewczyny, umówmy się, że nic z tego, o czym tu gadamy, nie wypłynie po za ściany tego domku? – Linda uniosła się na łokciu.
- Jasne, spoko. To o czym gadamy?
- Na babskich wieczorach gada się głownie o facetach.
- No, Toni, to się pochwal, jak to było z tobą i Andim.
- Uuuuuuuuuuuuuuuuuuu... muszę?
- TAK! – Krzyknęłyśmy w stereo.
- No... miał problemy z matmą, więc zaczęłam mu pomagać. Ani się obejrzałam, i się zadurzyłam. Postanowiłam go zdobyć na tym biwaku. I udało się. – Skończyła i zaczerwieniła się.
- W ogóle, ta noc sprzyja romansom. Na imprezie będzie kilka nowych par – Uśmiechnęła się Linda. Zawsze wszystko musiała wiedzieć pierwsza, dlatego tak się wkurzyła, kiedy stwierdziła, że się zabujałam.
- NO CO TY! Opowiadaj, czego się dowiedziałaś! – I tak przegadałyśmy do północy. Potem się przebrałyśmy, zrobiłyśmy sobie fryzurki i makijaże, i o 24 52, zaopatrzone w żarcie, płyty, odtwarzać itp. Cichaczem przemknęłyśmy się pod domek c chłopaków.
-
-
- Według umowy, puściłam sygnał do Toma. To miał być znak, że stoimy przed drzwiami. Rozumiecie, gdybyśmy pukały, mogli by pomyśleć, że to wychowawcy, i na odwrót. Po chwili w drzwiach stanął Tom.
- A wy co tak wcześnie?
- A co? Nie chcecie nas? To możemy sobie iść – Linda już się odwracała.
- Nie ale.... dobra, wchodźcie. – Ich domek był podobny do naszego, z tym że, były tu tylko dwa pokoje, a główny był większy, niż nasz. Dlaczego się nie zdziwiłam, że panował tam burdel jak po trąbie powietrznej.
- Czemu nie chciałeś nas wpuścić? – Spytałam siadając na najbliższym łóżku.
- No. Bo......... e – Kręcił Tom drapiąc się po głowie. Wyraźnie szukał dobrej wymówki.
- Bill, ze dwie godziny temu zamknął się w łazience, wlazł pod prysznic i wyje – Szybko odpowiedział Phil. Najwyraźniej chce się nam podlizać.
- NIE! – Wykrzyknęłyśmy.
- A no tak – Z kopyta wyrwałyśmy pod łazienkę. Przycisnęłyśmy uszy do drzwi i nasłuchiwałyśmy.
- Ty, seryjnie! – Zdziwiła się Toni.
- Ej, dawać komórki! Nagramy to i dodamy do waszej płyty jako bonus! – Zapaliła się Linda.
- Albo od razu do neta1 – Podsunęłam chichocząc jak norka. Zresztą, wszystkie się brechtałyśmy.
- Grunt, że nie fałszuje – Wyjąkała Toni.
- No tego by jeszcze brakowało, żeby nasz wokalista fałszował – Tom z udaną rozpaczą uderzył otwartą dłonią o czoło. Po jakiś pięciu minutach znudziło nam się słuchanie Rozgłośni Radiowej Radio Bill, jak to ujęła Linda i zaczęłyśmy przesuwać meble robiąc miejsce na bibkę.
- Stół dajcie pod ścianę, łóżka w ciemne kąty, no wiecie. – Linda komenderowała wszystkimi, a sama siedziała na stole i tylko palcem kiwała. Dobrze, że nasze domki stały stosunkowo daleko od domku wychowawców, bo robiliśmy niezły raban
- No, to co tam przyniosłyście? – Tom już babrał w naszych siatach. - Cukierki musujące? A po co to nam?
- A, to........ to takie jakby. Narkotyki. – Odpowiedziałam wymijająco
- ŻE CO? – Ale szok
- No, nauczyłam się tego w piątej klasie. Też byliśmy na biwaku. Ale tam się działo! No, nie ważne. I wtedy, Partycja nauczyła nas zaciągać się zozolami. Czyli tymi musującymi ciućkami. Bierzesz takiego cukierka- Wzięłam jednego, by to zademonstrować. Kładziesz na podłodze- Położyłam – i walisz z buta – przydeptałam glanem – teraz bierzesz, rozpakowujesz, kawałki cukierka wywalasz a proszek wciągasz do nosa. Na początek radzę małe ilości i do jednej dziurki. Działa jak nic, wywąchaliśmy takich chyba z kilogram i co po niektórzy różowe słonie widzieli. Dobre na poprawę humoru.
- A macie coś mocniejszego? – Tom dalej grzebał.
- No, w butelkach po coli Light. Bols blue, nalewka brzoskwiniowa i trochę czystej
- Super. Muza jest?
- I to na żywo – Wskazałam kciukiem na drzwi łazienki. W tym momencie wyłonił się z niej Bill. Na wypchany stanik Nataszy, miał tylko ręcznik na biodrach! Kropelki wody spływały z jego włosów, płynęły w dół po ciele, aż znikały na brzegu ręcznika. Słowo daje, miałam ochotę go z niego zerwać. Wtedy skapłam się, że patrzę się na niego z rozdziawioną gębą. Szybko zamknęłam usta i rozejrzałam się po dziewczynach. Obie wpatrywały się w Billa z minami karpi.
- O dziewczyny! Wy już tutaj? – Z szerokim uśmiechem usiadł na łóżku. Widać niewiele go obchodził fakt, że był praktycznie nagi, a my napalone jak piec w kuźni.
- Ty weź się ubierz, zaraz ludzie zaczną się schodzić – Andi wyraźnie był zazdrosny o względy Toni.
- Dopiero w pół do. – Spokojnie odparł Bill rozwalając się na wyrku.
- Zanim się ubierzesz, uczeszesz i umalujesz, będzie już dawno po imprezie. – Oho1 Czyżby Toma też irytował fakt, że zamiast na nim, uwaga dziewczyn skupiała się na bliźniaczym bracie.
- Fajnie śpiewałeś Bill – W wykonaniu Lindy to był chyba komplement, ale nie obyło się bez odrobiny ironii.
- Wiem, te sprzedane płyty mi to mówią. – Bill ciągle miał na twarzy wielkiego banana, wypisz wymaluj takiego, z jakim ja leżałam u nas w domku. Jak się zaraz kretyn nie uspokoi, to dziewczyny wszystkiego się domyślą. Ale dziewczyny zdawały się nie zauważać jego wyrazu twarzy. Toni przykleiła się do Andreasa i wspólnie rozkładali wałówę, a wzrok Lindy uparcie padał na brzeg ręcznika, zupełnie jakby chciała, by zsunął się siłą jej woli. Ale tupet! I ja w końcu oderwałam wzrok od Billa i pomogłam Tomowi ustawić sprzęt grający. Bill w końcu poszedł się ubrać. W tym czasie zaczęli schodzić się ludzie. Natasza wyglądała, jakby na tym odludziu znalazła fryzjera, kosmetyczkę, manikiurzystkę i butik na dodatek. Chyba szykowała się od powrotu z ogniska. Po co ona się szminkowała? I tak jej nowa zdobycz, Stan, roztarł jej tę szminkę po całej twarzy. OBRZYDLIWOŚĆ.
- Stałam akurat pod ścianą patrząc na balujący tłum. Okazało się, że Niemcy mają niesamowicie słabe głowy. No bo jakim cudem, prawie czterdzieści osób zdołało się podchmielić dwoma i pół litrami wódki? Ja sama strzeliłam ze trzy kolejki, ale czułam się całkiem trzeźwo. Chyba tak naprawdę nikt nie był podpity, wszyscy byli po prostu rozbawieni. I naćpani zozolami. Nie ważne. No więc stałam pod ścianą, sącząc fante ( wóda i cola wyszły) gdy podszedł do mnie Tom. Był jednym z tych, którzy zdołali się podpić, zapewne dzięki jednej flaszce, która jakoś tak dziwnie znikła zaraz na początku imprezy. Na twarzy miał ślady szminki. Matko kochana! I ja się w nim bujałam?
- Nie masz mi za źle, że spaliłem nasz dowcip?
- Nie coś ty!
- Fajnie. – Nagle mnie pocałował. U usta. To miał być zwykły, kumpelski pocałunek i najprawdopodobniej w policzek, ale był tak pijany, że trafił w usta, a ponieważ miał problem z utrzymaniem równowagi, niemal przygniótł mnie do ściany. – Ups! Sorry. To nie tak miało być. Chyba za dużo wypiłem – Widać było, że mu głupio.
- Spoko zdarza się. – I wtedy zza Toma zobaczyłam Billa. Patrzył w naszym kierunku smutnym, złym i rozczarowanym spojrzeniem. Gdy zauważył, że na niego patrzę, odwrócił głowę i wyszedł z domku.
- Bill! – Zawołałam za nim. Nawet się nie zatrzymał. Zaczęłam przedzierać się przez tłum tańczących ludzi. Bill widział mnie i Toma. Widział, jak się całowaliśmy. Co teraz sobie o mnie myśli? Że go wystawiłam? Wykorzystałam? Zabawiam się uczuciami jego i jego brata? Pewnie wszystko naraz. W końcu wydostałam się na zewnątrz.
- Boże, którędy teraz? – Rozglądałam się nerwowo wokół. Ośrodek był nieoświetlony, środek nocy, ciemno jak w du*** u murzyna. Gdzie ten palant mógł pójść? No jasne! Nad jezioro! Szybko pobiegłam w stronę urwiska. Stanęłam na jego brzegu. Księżyc odbijał się w tafli jeziora. Wytężyłam wzrok. Dostrzegłam pochyłe drzewo a na nim jakąś postać. Nie widziałam jej dokładnie, ale ktoś tam musiał być, bo rzucał kamykami w wodę.
- Bill! Bill! – Krzyczałam i zaczęłam zbiegać w dół urwiska, nie bacząc na to, że już się dziś z niego spieprzyłam, a 20 metrów dalej są schody. Nagle potchnęłam się o jakiś wystający korzeń. Runęłam jak długa, a ciszę nocną rozdarł mój wrzask.
- Aaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!! – Leciałam i leciałam, po ciemku nie mogłam złapać żadnego korzenia ani gałązki. Nagle zatrzymałam się. Poczułam ostry, przeszywający ból w głowie i urwał mi się film.............


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
meggi
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1805
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: frOm glOOmy Site of 3Bill

PostWysłany: Pią 19:51, 31 Mar 2006    Temat postu:

Pierwsza, pierwsza <radocha> Dobra a teraz na serio. Jest zajefajne i pisz szybciej kolejną część bo sie zaczytałam a tu koniec, i to w takim momencie <nonono> zawiodłam się!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
stokroteczka
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]



Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 2370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:52, 31 Mar 2006    Temat postu:

hehe a ja wiem co będzie dalej Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
meggi
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1805
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: frOm glOOmy Site of 3Bill

PostWysłany: Pią 19:53, 31 Mar 2006    Temat postu:

Stokrotecka a skad wiesz?? zapodaj jakis kawalek ;d;d

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
stokroteczka
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]



Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 2370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:35, 31 Mar 2006    Temat postu:

A nie moge Razz i nie cche heheh poczekacie to sie przekonacie..ale będzie super tak jak do tej pory Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Unendlichkeit
Sąsiadka Kaulitzów



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:56, 31 Mar 2006    Temat postu:

Ja tu się nie chcę powtarzać Cool No ale pozwól jeszcze raz Very Happy To jest boskie, piekne, przecudne itp. itd. Wink Jejć... no nie xD I jak tu pracowac nad moim opowiadaniem skoro twoje przebija wszystkie? Aż się wstydze prowadzić swojego dalej Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
meggi
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1805
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: frOm glOOmy Site of 3Bill

PostWysłany: Sob 10:29, 01 Kwi 2006    Temat postu:

Wiem, ze juz zrobilam sie natretna ael wybacz. JA CHCE SZYBKO CIAGU DALSZEGO BO JUZ NIE WYRABIAM!! Chyba nie chcesz zebym przez ciebie skoknela z mostu??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
night-kid
Fanka Tokio Hotel ;)



Dołączył: 25 Mar 2006
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z łez dziewic

PostWysłany: Pią 20:03, 07 Kwi 2006    Temat postu:

Gdy się obudziłam, przez chwile z bólu nie byłam w stanie otworzyć oczu. Miała wrażenie, że tkwi mi tam setki szklanych odłamków. Czułam tylko, że leże na czymś miękkim, ciepłym i gładkim. Stanowczo nie było to leśne poszycie. Spróbowałam poruszyć głową. Tylko syknęłam z bólu. Poczułam, że ktoś kładzie mi coś zimnego na czoło. Ból nieco zelżał. Otworzyłam oczy, przez chwile widziałam mroczki latające mi przed oczyma. Leżałam w naszym domku w swoim łóżku, a obok mnie klęczał.... Bill. Delikatnie przykładał mi do czoła ręcznik zamoczony w zimnej wodzie. Jeszcze nigdy nie widziałam na niczyjej twarzy takiego zmartwienia. Kiedy zobaczył, że się obudziłam, uśmiechnął się niepewnie.
- Co......... Co się stało? – Spytałam cicho.
- Spadłaś z urwiska. Uderzyłaś o drzewo i straciłaś przytomność. Tak się bałem. Nie mam pojęcia, po co są ci wychowawcy, nie można ich było dobudzić, reszta klasy zamknęła się w naszym domku i kompletnie stracili kontakt z rzeczywistością. Na szczęście tam w domku obok mieszka jakiś lekarz. Powiedział, że nic ci nie będzie. Nie masz pękniętej czaszki, ani wstrząsu mózgu. Musisz po prostu odpocząć.
- Dzięki Bill. – Uśmiechnęłam się słabo. Mdliło mnie troszkę i w ogóle czułam się nieciekawie
- Za co? – Zdziwił się.
- Za to, że się mną zająłeś
- Miałem cię zostawić w lesie, nieprzytomną? – Niedowierzał. Wstał od mojego lóżka i podszedł do stolika. – Masz, weź. To ci pomoże – Dal mi jakąś tabletkę i szklankę wody. Ostrożnie podniosłam głowę i połknęłam tabletkę.
- No, a teraz śpij. Jutro poczujesz się lepiej – Ruszył w kierunku drzwi.
- Bill, zostań – Powiedziałam cicho. Zamarł z ręką na klamce. – Nie chce być sama.. – Wyraźnie nie tego oczekiwał, ale nie byłam w nastroju do wyznań. Cofnął się od drzwi, zgasił światło. Za oknem pomału wstawał świt, było chyba koło czwartej. Tak czy inaczej, robiło się szarawo, tak, że gdy Bill zgasił światło nie zapadły kompletne ciemności. Chwile stał w miejscu, nie wiedząc co zrobić. Biedaczek. Posunęłam się na łóżku robiąc mu miejsce. Wahał się jeszcze.
- - No chodź tu. – Zachęcałam. W końcu położył się koło mnie. Zapadła cisza. Słyszałam tylko jego oddech. I tak leżeliśmy, na jednym łóżku w stosownej odległości od siebie. Bardzo szybko zasnęłam.
-
-
-
- Ali! Czas wstawać! Już prawie południe! I czemu nie zostałaś do końca wiesz jak fajnie było.... ups... to ja może wpadnę później. – Usłyszałam wesołe krzyki Lindy.
- Nie Linda, spoko. Ona śpi – Powiedział Bill, jak by to wszystko tłumaczyło.
- Dobra, może to i nie moja sprawa, ale czy jest znowu coś o czym ja nie wiem? – Linda klapnęła na swoje łóżko.
- Właściwie nic nadzwyczajnego. Li spieprzyła się z urwiska i straciła przytomność....
- CO??????!!!!!!!!!!!!! – Ten łeb jeszcze mnie nie przestał napierdzielać, a ona tak się drze
- Spoko, nic jej nie jest.
- A ty skąd wiesz? Lekarz jesteś?
- Nie, ale wasz sąsiad tak.
- A ty co? Tak latałeś w środku nocy od domku do domku i szukałeś lekarza? – Linda była w szoku. Nie mniejszym niż ja.
- Tak. Szczęściem trafiłem już w pierwszym.
- Ło...... szacun ziom. Dobra, niech se dziewczyna śpi.
- Ona wcale nie śpi.
- Nie?
- Nie. Spójrz na ten rumieniec – dźgnął mnie palcem w policzek – Zawsze ją zdradza. Udaje, że śpi i nas podsłuchuje.
- Bill, świnia z ciebie. – Wymamrotałam
- Widzisz?
- Ali, Ali, Ali. Tak się mówi, to chłopaka który uratował ci życie?
- Spieprzaj.
- To on tu dla ciebie obcych ludzi budził a ty...... – W ostatnim momencie wyszła z domku, poduszka o kilka cm. Minęła jej głowę. Spojrzałam na Billa. Uśmiechnął się do mnie, a ja zdałam sobie sprawę, że nie w takiej pozycji wczoraj zasypialiśmy. Bill już nie leżał na brzegu łóżka, tylko na jego środku. Za mną. Ja sama leżałam z głową wspartą na jego ramieniu, odwrócona w jego stronę.
- Jak się czujesz? – Zapytał po chwili.
- Całkiem nieźle. Głowa boli mnie tylko troszeczkę.
- To dobrze, bo musimy pogadać.- Usiadł na łóżku. Wyraz jego twarzy znów był taki, jak wczoraj na imprezie na chwile przed tym, nim wyszedł. Sama pełna najgorszych przeczuć uniosłam się na łokciu. Za oknem panował piękny dzień. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, ludzie rozmawiali, chłopaki grali w piłę, a u nas w domku atmosfera jak przed burzą.
- W co ty pogrywasz? – Spytał głosem pełnym oskarżenia. – Najpierw udajesz dziewczynę mojego brata, potem okazuje się, że to żart. Całujesz się ze mną, a potem widzę jak robisz to z Tomem. Wyjaśnij mi to. – Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- To nie było tak. Tom po prostu za dużo wypił, chciał mnie cmoknąć w policzek, ot tak, dla podstemplowania faktu, że z tym żartem koniec. No i ktoś go popchnął i tak poleciał. To był przypadek Bill. Naprawdę!
- Przypadek. – Powtórzył. – To ze mną to też był przypadek?
- NIE! Bill! O co ci chodzi?
- O nic. Sorka. Dobra, idę pogadać z Tomem. A ty weź się jeszcze zdrzemnij. – Wstał i wyszedł. Tym razem go nie zatrzymałam. Łyknęłam jeszcze jedną tabletkę na ból głowy i klapałam na wyrko. Po chwili usłyszałam pukanie.
- Proszę- Krzyknęłam. Do środka wszedł młody mężczyzna, no na oko 27 lat. Całkiem przystojny, co nie tłumaczy faktu skąd tu się wziął?
- Dzień dobry, Mam na imę Kevin. Jestem lekarzem, jak się czujesz?
- Lepiej, tylko głowa trochę mnie boli. No i jestem z lekka poobijana.
- Miałaś dużo szczęścia, mogłaś rozbić sobie głowę, dostać wstrząsu mózgu, a nawet wylewu........
- Niech mi pan nawet nie mówi, jestem straszną hipochondryczką.
- Na szczęścia wszystko dobrze się skończyło. Masz tu jeszcze parę tabletek przeciw bólowych, maści na obicia i tak dalej – położył na stole małą reklamówkę
- Pan zawsze jeździ na wczasy tak uzbrojony? – Spytałam z miłym uśmiechem. Odpowiedział błyskiem śnieżno białych zębów.
- Tak, życie nauczyło mnie być gotowym na wszystko. A teraz wstań. – Polecił. Pomału wstałam z legowiska. Ustałam niepewnie na nogach, zakręciło mi się w głowie i ponownie padłam na lóżko.
- Spokojnie, to normalne. Spróbuj jeszcze raz. – Nie pewnie podniosłam się na nogi. Troszkę zakręciło mi się w głowie, ale się utrzymałam. Po chwili wszystko było okay.
- A teraz przejdź do okna, postaraj się iść prosto – Przeszłam. Wszystko było w pyte.
- Świetnie. Nic ci nie będzie. Miałaś dużo szczęścia. I Anioła stróża. Do widzenia – Powiedział i wyszedł. Na odchodnym odwrócił się i dodał – Bardzo nietypowego Anioła stróża. – Wiedziałam, że chodzi o Billa. Fakt, Anioł z niego żaden. Uśmiechnęłam się do siebie. Już mi się nie chciało spać. I głowa już mnie tak nie bolała... ciekawe, gdzie dziewczyny? Chwyciłam maść na obicia i poszłam pod prysznic. Zimny prysznic, tak mi było tego trzeba! Cale moje ciało było sino-zółto-zielone. Od siniaków. Okropność. Ubrałam się i weszłam do „salonu”. A tam..... Linda, Toni, Andreas, Phil i jeszcze parę ludków z obu klas rozsadzeni na łóżkach zawzięcia o czymś debatowali. Gdy weszłam, wszyscy spojrzeli w moją stronę. Zapadła cisza
- Ej, sorry, ale o co kurwa chodzi? – Denerwowało mnie, że patrzyli na mnie jak na małpę w zoo.
- To my chcieliśmy się dowiedzieć, czemu Bill i Tom zamknęli się w naszym domku i teraz kłócą się tak, że aż cały się trzęsie? – Jednym tchem wyrzucił z siebie Andi. Oczy miał podkrążone. Co? Zabalowało się?
- Kłócą się? – Powtórzyłam jak automat i klapałam na wyrko. Nie chciałam, by kłócili się z mojego powodu. Ukryłam twarz w dłoniach. Tego wszystkiego było po prostu za wiele!-
- Ej, no nie płacz! Oni czasem tak muszą..... No spokojnie. – Andi chyba poczuł się winny, że doprowadził mnie do łez. Choć tak naprawdę wcale nie płakałam. Poczułam, jak kościste ręce Lindy opiekuńczo obejmują mnie za szyję.
- Zostawcie nas same. – Zwróciła się do reszty. Posłusznie wyszli. Wtedy dopiero podniosłam głowę. Usiadłyśmy naprzeciw siebie na łóżku. Po turecku. – No, a teraz powiedz Lindzie co ci leży na wątrobie
- Nie powiesz nikomu?
- O co ty mnie podejrzewasz? Sama im powiesz, jak zechcesz.
- Słowo?
- Jasne. Jesteśmy przyjaciółkami. Wiem, jestem największą plotkarą tego świata. Złoty medal na olimpiadzie dla gaduł, ale jak widzę, że sprawa poważna, to umiem ją zatrzymać dla siebie. Mów, będzie ci lżej. – I pękłam. Opowiedziałam jej wszystko. Jak zabujałam się w Tomie, jak naprędce wymyśliłam ten kawał, myśląc, że jemu nie będzie się chciało tego prostować, Jak zobaczyłam go flirtującego z tymi laskami na ognisku, jak poszłam urażona na to drzewo, jak przyszedł do mnie Bill i okrył mnie kurtką i pocałował, jak odkryłam, że to w nim się kocham, a Tom to jedna wielka pomyłka, jak na tej imprezie Tom mnie cmoknął, a Bill to zobaczył i wyszedł z TYM wyrazem twarzy, jak go goniłam i spadłam z urwiska.......
- Resztę już znasz. – Zakończyłam. Linda siedziała skamieniała, z wytrzeszczem i szczeną do ziemi. – Chyba się troszkę pogubiłam. – Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Troszkę? W życiu nie słyszałam takiej pokręconej historii......
- A teraz oni siedzą tam i się żrą. O mnie.- Wskazałam na domek obok
- Tak, faktem jest, że im zawsze te same laski się podobały. Ale jeszcze nigdy o żadną się tak nie kłócili.
- Mam się czuć wyróżniona? – Posmutniałam
- Lepiej chodź, podsłuchamy co mówią. – I poszłyśmy pod domek chłopaków. Nie my pierwsze wpadłyśmy na ten pomysł. Większość klas przykleiła uszy do ścian. Ściany nie były zbyt grube. Po za tym chłopcy darli się jak stare prześcieradła, więc przebieg całej kłótni słyszeć było bardzo dobrze:
- Ale powiedz stary, o co ci w ogóle chodzi?
- Tak niby nie wiesz, co?
- No wyobraź sobie, że nie! Od pół godziny ma mnie wrzeszczysz, a ja nie mam cholernego pojęcia czemu????????
- CZEMU? To ja się pytam: czemu mi to robisz?
- No ale co?
- Czemu się z nią całowałeś!?
- To był przypadek1 Ktoś mnie popchnął, no i wypiłem za dużo....
- TY mi tu tak nie kadź! Widziałem! Nikt cię nie popchnął! I wcale nie byłeś taki na bani! Masz twardy łeb, bo zakuty!- Dalsze słowa zagłuszyły odgłosy szamotaniny.
- O kurwa – Powiedział Andi i potężnym uderzeniem z bara wywalił drzwi. Wpadł do środka, za nim Phil, Linda Toni i Ja. Reszta klas stała w progu wyciągając ciekawskie łebska.
- - Łap Toma, ja wezmę Billa – Szybko wykrzyknął Andreas do Phila. Doskoczyli do Bijących się w najlepsze bliźniaków i ich rozdzielili. Linda musiała się wtrącić, stając pomiędzy poszarpanymi chłopakami. Tom i Bill patrzyli na siebie wilkiem, a potem naraz spojrzeli na mnie. W oczach zaszkliły mi się łzy i wybiegłam z domku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Unendlichkeit
Sąsiadka Kaulitzów



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:36, 07 Kwi 2006    Temat postu:

Pełna podziwu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
meggi
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!



Dołączył: 29 Mar 2006
Posty: 1805
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: frOm glOOmy Site of 3Bill

PostWysłany: Pią 23:42, 07 Kwi 2006    Temat postu:

Swietnie, ja tu normalnie wyczekuje Cd!! Blagam cie! Dodaj go szybciutko! prosze!!!!!!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
stokroteczka
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]
Zakopana głęboko w sercu Billa ;]



Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 2370
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:43, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Nom kolejny gienialny odc, oczywiscie czekam na cd:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrs.kropkaa
Młodszy członek bractwa TH :)



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze swiata cieni..straconych snow i wyblaklych wspomnien

PostWysłany: Czw 23:02, 13 Kwi 2006    Temat postu:

Dziewczyno...blagam Cei !! nei moge oderwac wzroku od tego opka !!!daj ciag dalszy szybko!!prosze BARDZO....!!!!!!!!!!w zyciu zaddne opo mnie tak nie wciagnelo weic zlituj sie!i dodaj nastepna czesc jak najszybciej........!!!!!!WinkWinkWink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mileNa
GNAJĄCA PRZEZ MONSUN!!!



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 1323
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: NiskoCity

PostWysłany: Pią 14:05, 14 Kwi 2006    Temat postu:

mrs. kropka hehehe wiem ze fajne opko ale ty nam tu zawału nie dostan

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Tokio Hotel Strona Główna -> Opowiadania - wieloczęściówki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin